środa, 10 marca 2010

RECENZJA KILLZONE 2


Początki dla PS3 nie były łatwe. Konsola miała mało dobrych exclusivów, dla których warto było ją kupić. Gra pod tytułem Killzone 2 miała zakończyć erę ciężkich czasów dla mojej ulubionej czarnej platformy. Prawie każdy posiadacz PS3 już od pierwszych zapowiedzi wyczekiwał Killzone 2 jak zbawcy, myślał, że to będzie murowany hit. Na Guerilla Games spoczywała wielka odpowiedzialność i w pewnym sensie przyszłość konsoli SONY. Wiem, że pewnie część z Was przeczyta tylko początek i koniec tekstu, a więc nie włączajcie gry po polsku. Ciekawi dlaczego? Przeczytajcie recenzję to się dowiecie.



W poprzedniej części wcielaliśmy się w jednego z czterech żołnierzy ISA. Naszym celem była obrona Vekty przed atakami Helghastów, czyli ludzi, którzy osiedlili się na innej planecie. Panowały tam bardzo ciężkie warunki przez co z biegiem czasu zaczęli się od nas trochę różnić.


„Helghan belongs to the Helghast”- Visari

W drugiej odsłonie gry tym razem szala przechyliła się na naszą korzyść. To oznacza, iż Vectianie atakują na Helghan, a Helghaści są zmuszeni do desperackiej walki o przetrwanie. W grze wcielamy się tylko w jednego członka naszego zespołu, ale jest to dobrym posunięciem, bo lepiej można wczuć się w scenariusz. Nie mamy przez to dylematu kim grać, a poza tym nie czujemy się tacy samotni, bo obok nas są inni żołnierze ISA, którzy niestety często giną, a nawet za często, bo bohaterowie drugoplanowi są przy nich jakby nieśmiertelni, choć jednak trochę za często musimy im ratować tyłki. Jak już wcześniej zacząłem pisać, wcielamy się w sierżanta Tomasa Sevchenko, potocznie mówiąc Seva. Obok nas stanęli między innymi Rico, Natko i przyjaciel głównego bohatera – Garza. Naszym zadaniem jest znalezienie i zabicie ( a dokładnie pojmanie) dyktatora Helghanu, Vasariego.


English is the best!

Apelowałem o to, byście nie włączali w grze tłumaczenia na rodzimy język. Nie owijając w bawełnę, jest ono beznadziejne! Chyba najgorszy polski dubbing, jaki słyszałem w grach video. Mówię/Piszę poważnie, to jest po prostu masakra. Głosy aktorów są źle dobrane, poza tym mówią dennie, i strasznie sztywno. Głos Garzy jest po prostu tak wkurzający, że nie da się go słuchać. Najgorsze, że włóczy się on za nami (Garza , nie jego głos) przez prawie całą grę. Kiedy drugi raz przechodziłem kampanię musiałem wyłączyć głośniki, bo już mi puchły uszy. Co do Rico, też nie został dobrze zagrany. Natko mówi tak na „odwal się” (graczu). Drętwo, nawet w sytuacji, gdy dookoła w powietrzu świstają kule. Co do samego Seva, nie mam większych zastrzeżeń, bo mimo wszystko rzadko się odzywa. Jedyną postacią, której da się słuchać z prawdziwą przyjemnością, jest Kapitan Narvile, ale spotkamy się z nim (lub jego głosem) niestety tylko kilka razy. Mówię Wam to wszystko po to, bo niestety język można wybrać TYLKO RAZ. Żeby go więc zmienić, trzeba dokonać bolesnej operacji, a mianowicie skasować wszystkie savy.


„O cholera!”

Głosy są jeszcze do przeżycia, ale najgorsze są te „przekleństwa”. O ile w angielskiej wersji, możemy usłyszeć kilka soczystych wyrazów, to w polskiej zakrawa to na kolejną tragedię. Czy uważacie, że wkurzony żołnierz, walczący na linii frontu, powiedziałby „ o cholera”?! Ten wyraz jest jedynym wulgaryzmem jaki wielokrotnie używają postacie w grze. No może jeszcze jest „o kurde”. Bohaterowie, a także wrogowie posługują się niestety tylko tym wyrazem, widocznie byli wychowywani w bardzo rygorystycznych warunkach lub nie nauczyli się takich brzydkich wyrazów (tych cięższego kalibru). Gra jest bardzo poważna i takie rzeczy źle wpływają na klimat, gdyż przy hektolitrach krwi i setkach ciał, kiedy słyszymy „o cholera”, chce się płakać ze śmiechu. Niech biorą przykład z Bad Company 2, w którym tak bluzgają tak, że głowa mała.


Dymimy!

Graficznie Killzone 2 prezentuje się na bardzo wysokim poziomie i prześciga większość, nawet dzisiejszych produkcji. Efekty cząsteczkowe są super! Po strzale w ścianę, przez chwilę w powietrzu będzie unosił się dym. Granatem można też przewrócić mniejsze elementy, jak pudełka, lub beczki. Kiedy spojrzymy w górę możemy zobaczyć pięknie wykonane niebo, na którym np: szaleje burza. Sam design poziomów cieszy oko. Widać, że twórcy chcieli zaznaczyć, że kultura Helghastów reprezentuje inną (ale bardzo podobną) architekturę, wygląda ona bardzo ciekawie. Oprawa audio w recenzowanym tytule również stoi na wysokim poziomie. Odgłosy, które wydają bronie, są realistyczne. Zawszę narzekam w grach, że broń jest trzymana bardzo sztywno, ale w Killzone 2 tego nie doznałem, ponieważ kiedy idziemy, broń się trzęsie. Mam tylko zastrzeżenia co do cieni. Nie wiem czy to niedoróbka, czy specjaly efekt, ale kiedy trzymamy w ręku nóż, a drugą dłoń mamy pustą, to i tak cień pokazuje nam, że znajduje się w niej broń. Kolejną niedoróbkę zauważyłem w momencie, kiedy rzuciłem granat, ten odbił się od niewidzialnej powierzchni i odbezpieczony wrócił do mnie. Jak nietrudno się domyślić skończyło się to dla mnie zgonem. Denerwuje mnie w Killzone 2 fakt, iż możemy mieć na wyposażeniu zaledwie dwie pukawki jednocześnie. Nie byłoby to jednak takie złe, gdyby nie to, że można mieć tylko broń główną i zapasową. Tak dla porządku, w grze są TYLKO dwie bronie zapasowe. Oj, nieładnie…


Face-shot

Sami Helghaści są świetnie wykonani. Wyjątkiem są ich hełmy, które są trochę dziwne. Czerwone oczy jakby na siłę mówiły do gracza „Hej! Tu strzelaj!”. Nawet chyba takie było założenie twórców. W grze odwiedzimy takie miejsca jak helghańskie pustynie czy slumsy. Jednak największe wrażenie robi ostatnia misja, czyli (jak pewnie się większość z Was domyśliła) ,atak na pałac Vasariego. Całe niebo jest czerwone, szaleje burza, no może Wam za dużo powiedziałem, sami sprawdźcie. Fajne jest to, że trafiając w hełm, on po prostu odleci. Niby nic wielkiego, a cieszy. Spodobało mi się bardzo również to, w jaki sposób byli nazywani Helghaści, Higi (hehe).


Najlepiej zabić żywego

Ważną częścią gry jest też prześwietny tryb multiplayer. Zaryzykuję nawet stwierdzeniem, że jest bardziej emocjonujący niż cała kampania. Mamy w nim dostępnych siedem klas postaci, z czego każda ma swoje specjalne umiejętności. Musimy niestety je wszystkie odblokować zdobywając odpowiednią rangę, od Szeregowca po Dowódcę Naczelnego. Na początku szeregowiec nie ma żadnych zdolności, taki stan rzecz rekompensuje spory wachlarz broni, do który oczywiście trzeba zdobyć dostęp. Potem jest medyk, czyli najmniej doceniana postać w tytule. Posiada skromny arsenał, ale najgorsze jest to, że za uleczenie nie dostaje się żadnych punktów doświadczenia. Szturmowiec ma na wyposażeniu granatnik lub wyrzutnię rakiet. Ubrany jest w kamizelkę, co zwiększa jego życie, może także szybciej biegać. Najlepszą z klas jest saper, lecz nie dajcie się zmylić nazwie, bo nie ma on nic wspólnego z rozbrajaniem min itd. Może on postawić wieżyczkę, lub zreperować składzik z amunicją, której w grze jest strasznie mało. Do zwykłego karabinu mamy ok. 60 naboi, co starcza na jakieś dwa magazynki. Jest jeszcze taktyk, ustala on punkt respawnu, albo może wezwać bardzo przydatnego, latającego mecha bojowego, maszyna potrafi strzelać z karabinów i wyrzutni rakiet.  Najbardziej drażniący jest sabotażysta. W mundurze przeciwnej frakcji wkrada się za linie wroga, a następnie atakuje oponenta w najczulszy punkt. Mimo wszystko moim faworytem pozostaje zwiadowca. W dogodnym momencie może stać się niewidzialny, a w dodatku, jako jedyny, jest wyposażony w karabin snajperski.


Do naszej dyspozycji oddano 9 map. Są one ciekawe, ale oprócz Wzniesienia Pyrus, są one umiejscowione na zamkniętym terenie. Powoduje to, że często musimy walczyć w ciasnych pomieszczeniach. Więc jest to siekanina typu, ty zabijasz jednego, a potem giniesz z reki drugiego.


Podsumowanie

Killzone 2 jest grą, dla której kupiłem konsolę Sony i szczerze pisząc, się na niej nie zawiodłem. Ma całkiem fajną kampanię i świetny, wciągający tryb multi. Jak dla mnie, mimo wad (głównie polska wersja), to must-have dla posiadaczy PS3. Polecam gorąco.


PLUSY:
+ super multi
+ grafika
+ Helghaści
+ dźwięk
+ klimat (na siłę psuty przez polską wersję)


MINUSY:
- POLSKA WERSJA
- drobne błędy


OCENA KOŃCOWA: 8/10
Korekta: Hraboll
Screeny gry-online

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz