poniedziałek, 1 listopada 2010
ZAPOWIEDŹ BULLETSTORM
Polski rynek gier nie wygląda kolorowo, natomiast gry z milionowym budżetem można policzyć na palcach jednej ręki. Oprócz Wiedźmina, Painkillera, Chrome czy Two Worlds nie mamy nic, czym można by się pochwalić naszym zachodnim sąsiadom. Jednak gdzieś tam błyska światełko nadziei. Nadchodzą sequele wspomnianych wyżej RPGów, tudzież zawrotnie szybko Nail`d. Pojawi się też gra, w której pokładam najwięcej nadziei - Bulletstorm.
Piraci fajni są!
Bulletstorm opowiada o przygodach Graysona Hunta - członka elitarnego oddziału specjalnego Death Echo, którym dowodzi generał Serrano. Daje on naszemu bohaterowi zadanie, z którego wynika, że musi zabić człowieka, który jest odpowiedzialny za śmierć tysięcy ludzi. Jak się później okazuje nasz cel jest niewinny, a Serrano ma na sumieniu kilka niecnych uczynków. Hunt oczywiście odmawia wykonania misji, jednak takie zachowanie nie zostaje mile przyjęte ze strony dowódcy, a naszemu herosowi ledwo udaje się ujść z życiem. Tym właśnie honorowym uczynkiem Grayson Hunt zostaje wrogiem publicznym numer 1 w całej galaktyce i wisi nad nim list gończy z sumką, której nikt by nie odmówił.
Potem akcja przesuwa się o 10 lat w przyszłość, kiedy Hunt jest piratem (nie, nie takim co ściąga gry, tylko takim co rabuje statki [te kosmiczne]). Dostaje on możliwość zemsty na byłym dowódcy i bez chwili namysłu wysyła swój statek do boju z większą fregatą generała. Jak się każdy pewnie już domyślił, cała akcja kończy się fiaskiem, a nasz bohater rozbija się na zapomnianej przez cywilizowany świat planecie o nazwie Stygia.
Walka o przetrwanie
Nie zostajemy tam miło przywitani przez tubylców i zmuszeni jesteśmy do dramatycznej walki o przetrwanie. Pomogą nam w tym barwne postacie, np. Trishka Novac - pasażerka rozbitego na planecie statku. Aby nie było tak łatwo, będą chciały nas powstrzymać (czyt. zabić) także negatywne charaktery, jak Serrano, któremu udało się przeżyć, bo jak to mówią "złego diabli nie biorą".
Bulletstorm jest odpowiednikiem arcadowej, szybkiej i dynamicznej strzelaniny, której akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości co pozwala twórcom zaszaleć i stworzyć futurystyczne uzbrojenie. Obiecują, że będzie go naprawdę sporo, od karabinów oraz strzelb po bardziej efektowne i wymyślne zabawki..
Z kopa go, z kopa!
Najciekawszym pomysłem i jednocześnie trzonem rozgrywki zawartym w Bulletstorm jest możliwość pokonania wrogów w bardzo pomysłowy sposób. Im bardziej widowiskowo wyślemy przeciwników do piachu, tym więcej dostaniemy za to punktów, które możemy potem wydać w wirtualnym sklepiku na nowe gadżety itd. Oprócz broni palnej oddano nam do zabijania elektryczny bicz przy pomocy, którego można podciągnąć do siebie wrogów, cisnąć nimi w dal (tym samym spychając ich z platformy), bądź o ziemię tworząc wybuch.
W zabijaniu nieprzyjaciół pomoże nam także groźne otoczenie: piły wystające ze ścian, niebezpieczne rośliny, generatory energetyczne oraz druty kolczaste. Hunt potrafi także kopnąć wrogów podbijając ich w powietrze i odpychając od nas, a także może zrobić wślizg, co w połączeniu z kopniakiem tworzy całkiem efektowną akcję. Biorąc jednak pod uwagę możliwości, które daje nam gra to drobnostka. Wyobraźcie sobie, np. podbiegamy do naszej ofiary strzelając, podbijamy go w powietrze potężnym kopnięciem, przedłużamy jego lot strzałem z shotguna, podciągamy go do siebie biczem, jeszcze raz kopiemy i tym samy nabijamy napastnika na wielkiego kaktusa. Efektowne, prawda? A to dopiero początek możliwości i różnych sadystycznych kombinacji jakie daje nam ten tytuł. Oczywiście, to wszystko polane gęstym sosem z krwi wrogów.
MADE IN POLAND
Wizualnie na trailerach i gameplayach Bulletstorm prezentuje się lepiej niż poprawnie. Nie ma jakiegoś ogromnego szoku, czy rewolucji jeśli chodzi o wygląd, ale jednocześnie produkcja People Can Fly nie odbiega od innych hitów "nowej generacji". Jest to kolejna gra bazująca na bardzo popularnym silniku Unreal Engine 3. Jednak wrażenie może zrobić sama planeta. Wygląda jak postapokaliptyczna metropolia. Wszędzie walają się wraki samochodów, części zniszczonych przez czas budynków, odłamki połamanego przez trzęsienia ziemi asfaltu. W oddali, na panoramie widnieją futurystyczne wieżowce, a wszystko okalają rześkie kolory zachodzącego słońca. To, wraz z niezobowiązującą "naparzaniną" tworzy bardzo luźny klimat walki, o wydostanie się z nieprzyjaznej planety.
Oby do premiery
Nowe dzieło polskiej firmy People Can Fly ma duże szanse zaistnieć w growym świecie, zarówno na zachodzie jak i w naszych europejskich stronach, a miejmy nadzieję, że także na wschodzie. Nie wiem jak wy, ale ja bardzo liczę na ten tytuł i mam do niego dużo zaufania. Może to dlatego, że stoją za nimi ojcowie rodzimego Painkillera? Nie wiem, ale podobno to co nasze jest najlepsze, czyż nie? Mam szczerą nadzieję, że będzie można z dumą postawić Bulletstorm obok takiego Crysisa 2. Zostaje we mnie jednak mimo wszystko obawa, że po dłuższej zabawie, może pojawić się monotonia i rutyna. Dlaczego? Jak do tej pory, obok broni palnej mamy tylko drogie obuwie i elektryczny bicz - myślę, że twórcy powinni jeszcze trochę pomyśleć nad nowymi środkami walki z wrogiem.
Czas jednak wszystko nam pokaże...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz